Oglądałem go wczoraj w nocy no i cóż. Gdybym nie czytał wcześniej książki to pewnie byłbym trochę bardziej pobłażliwy, ale miałem to szczęście zapoznać się z literackim pierwowzorem. Nie potrafię więc ocenić tego filmu inaczej jak porównując go do książki, dlatego też rozumiem że nie każdy musi się ze mną zgadzać. Ciężko jest zmieścić 3tomową książkę z tak dużą ilością wątków w lekko ponad 2h. Dlatego wielbicielom książki od razu rzuci się w oczy okrojenie filmu. Wycięto wiele scen, z niektórych postaci zrezygnowano. A potomstwo bohaterów spisku reprezentował wyłącznie Albert. No i cóż - moim zdaniem klapa. W książce intryga którą uknuł hrabia składała się z wielu różnych przedsięwzięć, tych mniejszych i tych większych. A wraz z rozwojem fabuły niemal czuć jak "pętla" coraz bardziej zaciska się na szyi spiskowców. W filmie zrobiono to na zasadzie rachu ciachu i do piachu. Jedną ze scen, której mi najbardziej szkoda jest finał zemsty na Danglarsie, w której trafia w gościnę Luigiego Vampy. Naprawdę szkoda że z niej zrezygnowano. Co do happy endu to mam mieszane odczucia. Niby chciałoby się żeby Hrabia w końcu zaznał spokoju u boku ukochanej, ale to już jakoś nie smakuje tak samo. A co do smakowania to zemstę filmową i książkową można porównać do pizzy z biedronki i pizzy prosto z pieca. Tą drugą możemy smakować powoli, delektować się smakiem i zapachem. Tą filmową należy przełknąć na szybko i zająć się czymś innym.