Hrabia Monte Christo
Postać książkowa Edmunda Dantesa wzbudzała we mnie mieszane uczucia. Mimo że rozumiałam jego działania, podziwiałam jego skrupulatność, konsekwencję i plan intrygi, nie lubiłam go za wyrachowanie i mszczenie się nie tylko na winnych Jego tragedii. Zabawa w Boga, Sędziego, który wymierza sprawiedliwość? Ale właśnie dzięki temu, że ta postać jest tak skomplikowana ciągle do nas powraca.
Film Kevina Reynoldsa, jak dla mnie ma dwie podstawowe wady.
Po pierwsze stało się to, czego się obawiałam, zabrakło czasu na przeprowadzenie subtelnej intrygi, nie sprostał temu ani scenariusz ani reżyser. Film był zbyt efektowny i wyzywający. Wóz pełen kosztowności, przybycie hrabiego balonem, to było aż niesmaczne, odebrało całą tajemniczość postaci Edmunda Dantesa.
Druga to bohater- niestety nie da się nie lubić. Sympatyczny, prawy, skrzywdzony, nie można odebrać mu prawa do zemsty szczególnie, że ci, co go skrzywdzili są ciągle tak samo źli.
Uważam, że jako adaptacja film nie jest udany, w zamian polecam serial, z Gérardem Depardieu w roli głównej.
Gdyby jednak nie powoływać się na tytuł "Hrabia Monte Christo" to film nie jest zły, przygodowy film kostiumowy z dobrą obsadą, dobre zdjęcia, całkiem niezła muzyka, nie jest to może żadna rewelacja, ale nie jest też najgorszy.